Bolesna przegrana

Bolesna przegrana

Arka II Gdynia - Powiśle Dzierzgoń 3:2 (1:0)

(Antonik 35, Blok 84, Łoś 85 - Maciej Pietrzyk 48, Myścich 58')

ARKA II: Staniszewski - Janczak, Talaśka, Chmielnicki Ż (Branicki 77), Szałecki, Antonik, Aankour Ż, Wilczyński (Własny 62), Stępień (Banaszewski 46), Łoś (Urbański 90), Blok Ż

POWIŚLE: Pruszyński - Orłowski, Maciej Pietrzyk, Lepczak Ż, Maluchnik (Mateusz Pietrzyk 73) - Witkowski (Górak 73), Gajewski, Krysiński Ż, Myścich (Gutorski 78), Sobieraj - Lewandowski

Trener Piotr Ruciński przed meczem z Arką zmagał się z niemałymi problemami kadrowymi. Cały czas kontuzjowany jest Robert Felski i nie wiadomo, kiedy wróci do treningów. Zabrakło bramkarza Szymona Kacprowicza (sprawy rodzinne). Tydzień poprzedzający naszą ligową potyczkę w Gdyni opiewał w słabszą frekwencję na zajęciach. Choroba dopadła między innymi Bartka Gutorskiego, Kacpra Góraka, Sebastiana Krysińskiego i Mateusza Pietrzyka. Ten ostatni był na tyle osłabiony, iż wczorajsze spotkanie rozpoczął na ławce (ostatni raz 'Grucha' rezerwowym był w marcu 2016 roku, kiedy to bezbramkowo zremisowaliśmy w Dzierzgoniu z Rodłem).

Jeżeli chodzi o obóz gospodarzy, to w protokole meczowym znalazło się pięciu zawodników z szerokiej kadry pierwszego zespołu - Nabil Aankour, Kamil Antonik, Jan Łoś, Jakub Wilczyński oraz Mateusz Stępień.

Pierwsza groźna akcja warta odnotowania miała miejsce w 20 minucie. Wtedy to strzałem nożycami popisał się Kamil Antonik, ale bardzo dobrą interwencję zaliczył Piotr Pruszyński, parując to uderzenie na korner.

Nasza odpowiedź nastąpiła minut później - Patryk Lewandowski strzelał w polu karnym, a piłka po rękach bramkarza odbiła się od poprzeczki.

Minuta 31 to kolejna dobra interwencja Pruszyńskiego, który obronił uderzenie z kilku metrów zawodnika Arki.

Chwilę później gospodarze objęli prowadzenie. Zostawiliśmy zbyt dużo miejsca przed polem karnym Antonikowi, a ten precyzyjnym strzałem z 17 metrów, tuż przy słupku otworzył wynik zawodów.

Drugie czterdzieści pięć minut rozpoczęliśmy z dużym animuszem. Już 180 sekund po wznowieniu gry cieszyliśmy się z wyrównania. Faulowany w narożniku boiska był Piotr Myścich i sam poszkodowany postanowił pokusić się o dośrodkowanie z tego stałego fragmentu. Dobrze bitą piłkę przedłuż Maciej Pietrzyk i ta ugrzęzła w siatce.

W 52 min. mieliśmy idealną okazję to wyjścia na prowadzenie. Niestety Piotrek Myścich przestrzelił z bliskiej odległości. Na szczęście 'Mały' zrehabilitował się sześć minut później i po błędzie obrońcy Arki, odebrał futbolówkę prawie na połowie boiska, popędził w kierunku bramki i ze stoickim spokojem kopnął obok bezradnego Staniszewskiego.

Powiśle szło za ciosem i chciało podwyższyć na 3:1. Z dużą łatwością przedostawaliśmy się w pole karne gospodarzy, brakowało jednak wykończenia i tak zwanej kropki nad 'i'. Zamiast szybciej kończyć akcję, to szukaliśmy jeszcze kolejnego podania. Dobre okazje mieli m.in Jakub Witkowski, któremu zabrakło zdecydowania, aby iść na piłkę, stojąc kilka metrów od bramki,a także Bartek Gutorski, którego strzał obronił golkiper z Gdyni.

Swoje okazje mieli oczywiście także miejscowi, którzy w ofensywie byli bardzo groźni. Dwa razy kotłowało się w naszym polu karnym, a futbolówkę z linii wybijał Damian Orłowski. Raz świetną paradę zaliczył Piotr Pruszyński instynktownie odbijając mocny strzał, zmierzający pod poprzeczkę.

W 84 min. arbiter podyktował rzut karny dla rywali, którego na gola zamienił Damian Blok. Nie zdążyliśmy otrząsnąć się jeszcze z wyrównania żółto-niebieskich, a niestety przegrywaliśmy już 3:2. Po naszym rzucie wolnym gospodarze wyszli z błyskawiczną kontrą, w efekcie której Jan Łoś musiał tylko dopełnić formalności i umieścić futbolówkę w pustej bramce.

Zagraliśmy kolejne dobre zawody, po których ponownie nie mamy punktów. Czego zabrakło? Na pewno większego spokoju, poszanowania piłki. Przy prowadzeniu 2:1 poszliśmy na wymianę ciosów z zawsze groźną i wybieganą u siebie Arką. Na pewno nie mamy się czego wstydzić. Boli jednak fakt, że zostawiliśmy na boisku dużo zdrowia i serca, a nic z tego nie mamy.

Sprawdziło się też stare piłkarskie porzekadło, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. Wczoraj w Gdyni zemściły się okrutnie. Gdybyśmy wykorzystali, którąś z okazji na 1:3, to przeciwnik by się raczej już nie podniósł. No właśnie, ale pozostaje tylko i wyłącznie gdybanie.

Czwartą żółtą kartkę w tym sezonie obejrzał Michał Lepczak, co oznacza pauzę w następnym spotkaniu z Jaguarem.

do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości