Dobre złego początki
Porażką 3-1 zakończyła się zaległa potyczka Powiśla z Aniołami Garczegorze. Strata trzech punktów boli tym bardziej, że od 5 minuty prowadziliśmy 1-0, a po pół godzinie gry nasz dorobek strzelecki powinien być powiększony minimum o jeszcze trzy bramki. Niestety raziliśmy nieskutecznością, marnując doskonałe okazje do podwyższenia. Stare porzekadło piłkarskie mówi, że niewykorzystane sytuacje się mszczą i tak było też w tym przypadku. Gospodarze najpierw zdobyli gola do szatni, a po przerwie zadali dwa szybkie ciosy i mecz mieli ułożony.
Zaczęło się obiecująco. W 5 min. Mateusz Pietrzyk zagrał do Krzysztofa Wierzby, a ten zdecydował się na strzał z powietrza z około 15 metrów. Piłka odbiła się od obrońcy rywali i kompletnie zmyliła stojącego w bramce Adama Wojtowicza. Co prawda golkiper Aniołów próbował jeszcze interweniować, ale futbolówka przekroczyła już linię bramkową.
Po zdobytym golu Powiśle nie zwalniało tempa. W 10 min. Wierzba wyszedł 'oko w oko' z Wojtowiczem. Próba lobowania bramkarza miejscowych zakończyła się fiaskiem. Następnie przed dobrą szansą stanął Szymon Waga, ale jego uderzenie z pola karnego również minęło cel (26 min.). Trzydziesta druga minuta, to kolejna wymarzona okazja do podwyższenia. Patryk Galeniewski oszukał trzech rywali i od połowy boiska biegł sam w kierunku bramki. Mógł zrobić wszystko, a strzelił bramkarzowi do koszyka.
Po tych wszystkich naszych akcjach inicjatywę zaczęły przejmować Anioły. Najpierw groźny strzał głową nie znacznie minął świątynie Tomka Kowalskiego. Po chwili groźnie, ale także niecelnie z dystansu kopnął Grzegorz Smolarek. W końcu trzecia próba przyniosła wyrównanie. Michał Fierka ze stoickim spokojem umieścił piłkę w siatce, strzelając nad wychodzącym Kowalskim.
Gospodarze poszli za ciosem i w 48 min już prowadzili. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego zakotłowało się w polu karnym, a brak konsekwencji w kryciu wykorzystał Fierka i z bliskiej odległości podwyższył na 2-1. Wynik został ustalony w 59 min. a na listę strzelców wpisał się... nie kto inny, jak Michał Fierka.
Dwie strzelone bramki ustawiły zawody. Przez ostatnie pół godziny przeciwnik pilnował rezultatu. Powiśle niby atakowało, ale nic z tych ataków niestety nie wynikało. Brakowało agresji i dokładności pod bramką. Miejscowi grali z kontry, ale mimo to że znajdowali się w sytuacjach, gdzie mieli liczebną przewagę, to akcje kończyły się albo na niecelnym podaniu, albo na przecięciu przez naszych obrońców.
Na pewno przyczyny przegranej nie można doszukiwać w stanie boiska. Fakt, że murawa była fatalna, ale takie same warunki mieli zarówno jedni, jak i drudzy. Zresztą przez pierwsze 25 minut gospodarze nie istnieli, a to bialo-zieloni konstruowali ładne dla oka i szybkie akcje. Miejscowi nie kombinowali, grali prostą piłkę i te proste środki przyniosły im zamierzony efekt w postaci kompletu 'oczek'
Warto dodać, że na ostatnie osiem minut trener Cierlicki posłał do boju 15-sto letniego Tomka Przybyszewskiego, który tym samym zaliczył debiut w IV lidze.
Kolejne spotkanie rozegramy już w Dzierzgoniu. W najbliższą sobotę przyjedzie do nas lider z Kwidzyna, który w tym sezonie nie zaznał jeszcze smaku porażki.
POWIŚLE: Kowalski - Maluchnik, Mioduński, Kruczkowski, Hadrysiak (Majewski 82) - P. Galeniewski, Orłowski (Przybyszewski 82), Maciej Pietrzyk, Waga, Mateusz Pietrzyk (A. Galeniewski 60) - Wierzba